piątek, 30 marca 2018

Fotel (2008-11-26)

Był sobie fotel. 
Typowy amerykański, czyli większy od samochodu (wg. teorii męża "taki duży, żeby się do niego zmieściły wielkie amerykańskie d***"), na dodatek można się było w nim bujać. 

Kupiliśmy go tuż przed narodzinami Smyka.
Fantastycznie sprawdzał się do karmienia, lulania, usypiania. 
Z czasem stał się ulubionym meblem Hultajstwa. To na nim spożywał większość posiłków, w nim oglądał bajki, a że fotel był ogromny, Smyk i mama mogli sobie na nim siedzieć ramię w ramię, albo raczej pupa w pupę i na przykład czytać razem książeczki.

Niestety w miarę upływu czasu, fotel zaczął miejscowo zmieniać kolor - pokrywał się kurzem oraz tym co Hultajstwo pochłaniało i wydalało (wszystkimi możliwymi otworami). 
Jakiś czas walczyłam z przybywającymi plamami, ale w końcu poddałam się. Przyznać muszę, że katalizatorem były także wyczyny kaskaderskie, które zaczął na fotelu wyczyniać Smyk.

Dzień, kiedy świętowaliśmy urodziny Hultajstwa był ostatnim dniem fotela. 
W związku z małym przemeblowaniem na imprezę, fotel opuścił przytulne wnętrze naszego salonu. Zamieszanie sprawiło, że Smyk zrazu tego nie zauważył. 
Następnego dnia udaliśmy się na urodziny syna znajomych. Wracamy do domu ok. 20.30. Hultajstwo w biegu zrzuca kurtkę i pędzi do pokoju, zatacza piękny łuk na drodze z kuchni do tej części pokoju, gdzie stał zawsze fotel i już pochyla się, żeby efektownie zakończyć bieg rzutem na fotel z okrzykiem "Bajka!", kiedy nagle staje jak wryty, bezradnie rozkłada rączki i rozglądając się wokół mówi 

Nie ma fotel!

Jeszcze przez kilka kolejnych dni szukał tego fotela, aż znalazł go na tarasie. Radośnie się na nim usadowił i nie chciał wracać do domu. Dopiero po pierwszym deszczu, kiedy fotel zamókł - Smyk odpuścił.

Ale mamy dla dziecka niespodziankę! Mamy drugi, taki sam fotel, który stoi w pokoju-graciarni. Mamy zamiar przytaszczyć go do dziennego pokoju po Bożym Narodzeniu, a raczej po usunięciu choinki, która zajmie mniej więcej tyle miejsca co ten mebel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...