Dziecięciem będąc, zanudzałam mamę prośbami o jakieś zwierzątko - kotka, pieska, chomika, świnkę morską.
W swoich prośbach nie byłam osamotniona - wtórował mi młodszy brat.
Mama w końcu uległa na tyle, że pozwoliła na rybki. Popularne gupiki
miały się dobrze, nawet się rozmnażały - do czasu, kiedy zepsuła się
grzałka i rybki skończyły jako zupa rybna.
Los jednak spłatał nam niespodziankę: kiedy pewnego bardzo mroźnego
dnia wyrzucona przez kogoś psina oszczeniła się nam pod drzwiami, mama
pozwoliła przygarnąć biedactwo z piątką przychówku. Psinka dostała imię
patronki dnia, w którym los się do niej uśmiechną - Agata.
Kochaliśmy Agatę bardzo, ale tak samo bardzo, albo jeszcze bardziej
nie chciało nam się wychodzić z nią na spacery, zwłaszcza w weekendowe
poranki i w deszczowe dni. I mimo upływu lat doskonale pamiętam, że ten
kochany skądinąd obowiązek momentami dość nam ciążył. Po latach przyszło
zrozumienie dla niechęci mamy dla domowych zwierzątek - dzieci kochają,
obowiązek na głowie mamy. Jakby innych miała mało...
Historia zatoczyło koło - Smyk co jakiś czas domaga się zwierzątka: kotka, albo pieska, albo chomiczka...
Ja, jak moja mama przed laty, bronię się jak mogę.
Póki co, Hultajstwo zbytnio się nie upiera, wynajdując sobie zastępcze zwierzątka, najczęściej pluszaki.
A w miniony weekend, kiedy w sobotę ja pracowałam w ogródku, Smyk znalazł sobie takie oto zwierzątko:
Przyszedł do mnie i oświadczył:
- To jest my pet, moje zwierzątko!
I nawet chciał je pocałować, ale udało mi się mu to wyperswadować.
"Zwierzątko" na szczęście zamieszkało... w ogródku, a wyzwolone z
objęć Hultajstwa, odpełzło w sobie znanym kierunku, niepomne na tęsknotę
dziecka...
No może nieco przesadziłam z tą tęsknotą - Smyk szybko zapomniał o
obiekcie swoich uczuć, ku zadowoleniu mamy, tata, i jak przypuszczam,
samego zainteresowanego zwierzątka też.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz