Smyk przesiadł się z trójkołowca na klasyczny dwukołowy rowerek.
Wprawdzie po obu stronach tylnego koła ma kółka pomocnicze, ale nie
ma już drążka, który trzymała mama popychając lub hamując. Teraz Smyk
musi napędzać swój pojazd siłą własnych mięśni i nauczyć się jak się
hamuje na rowerze.
Rowerek został kupiony tydzień przed świętami, niestety przez pierwsze dni lało bez przerwy i nie dało się pojeździć.
Na początku Smyk dość szybko się męczył, ale z czasem przyzwyczaił
się do nowego rodzaju wysiłku. Wprawdzie jeszcze czasem narzeka że bolą
go nóżki albo pupa, ale wtedy odpoczywamy chwilę i jedziemy dalej.
Na nowym rowerze Hultajstwo zasuwa dość szybko, więc i ja muszę
narzucać sobie niezłe tempo żeby dotrzymać mu kroku, bo ciągle jeszcze
towarzyszę mu na nogach.
Przeważnie urządzamy sobie godzinne spacerki po najbliższej
okolicy, czasem jednak pakujemy rowerek do samochodu i po przedszkolu
jedziemy do parku nad rzeką.
A tam odpoczywamy podziwiając kwiaty.
Ewentualnie zatrzymujemy się przy placu zabaw. Mama odpoczywa na ławeczce, Smyk ćwiczy inne partie mięśni.
Pewnego dnia spotkaliśmy się w parku ze znajomymi. Okazało się, że Michał (ten, z którym Smyk bryknął sobie na zieloną łączkę), ma dokładnie taki sam rowerek.
Widok dwóch Smyków, podobnie ubranych, ścigających się na takich
samych rowerkach - bezcenny. A jak się doda do tego ich radosny śmiech a
potem ten błysk w oku i zaróżowione policzki - przypominają się własne
wyczyny kolarskie z dzieciństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz