Pisałam jakiś czas temu, że ukochana pani przedszkolanka Smyka wzięła
trzymiesięczny urlop bezpłatny. Na jej miejsce została przyjęta nowa
pani - Kelly.
Przez pierwsze dni Smyk miał problem z zapamiętaniem imienia nowej pani - z uporem maniaka nazywał ją Killy.
Pewnego dnia po przedszkolu, kiedy wsiadaliśmy do samochodu i kiedy zapinałam Hultajswu pasy, ten zadał mi pytanie:
- A kiedy ta nowa pani nas wszystkich pozabija?
- Co?
- Pozabija! No kiedy!
- Ale dlaczego miałaby was pozabijać?
- No bo Killy - KILL. [kill = zabić, zabijać]
- Aaa! Pani ma na imię Kelly, nie Killy, i nie pozabija was.
- Killy...
- Kelly!
- Killy...
- KELLY.
- Killy...
- KELLY!!! Przez E!
- Aha, Killy...
Ale minęło kilka dni i Mały załapał.
Tylko teraz ja, ilekroć myślę o Kelly, uśmiecham się pod nosem mrucząc Killy Kelly.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz