Nagle Hultajstwo woła:
- Maniu!
- Deszcz pada?
- No!
- Mokra szyba? (Wcześniej padało)
- No!
- Podlewany trawnik?
- No!
- Kałuża?
- No!
- Chce Ci się pić?
- NO!
- Rzeczka??!!
- Ja! (Tak)
Właśnie, jak co dzień przejechaliśmy mostkiem nad potoczkiem...
Chwilowo to ostatni wpis z serii Zgaduj zgadula.
Niestety nie zawsze uda mi się zgadnąć o co chodzi. W niedzielę też padło hasło Maniu,
tym razem w domu, dziecko stało na środku pokoju z wiosłem do pontonu w
łapkach i wpadało w coraz większą histerię aż pobiegło pożalić się
tacie, że mama taka niekumata.
Tata nawet nie próbuje zgadywać, tylko przekazuje pałeczkę mamie.
Nic nie szkodzi jeśli mama akurat robi zakupy w sklepie. Wówczas dzwoni i pyta:
- Co to jest "sisia"? No bo Bobas chodzi i woła "sisia."
Wczoraj natomiast bawiliśmy się z Hultajstwem drewnianymi klockami.
Nagle Smyk sadowi się wygodnie na podłodze i z błyskiem w oku woła:
- Pot!
Najpierw musiałam się skoncentrować i ustalić po jakiemu on woła: po polsku, po angielsku czy po smykowemu. A potem - Eureka!
Smyk chce, żeby wybudować z klocków wokół niego płot! Już raz tak się bawiliśmy.
Płot został wybudowany. Nawet z bramą.
Z reszty klocków Smyk wybudował komin. Pewnie bym nie wpadła na to co to za budowla gdyby mi nie wyjaśnił, że Tuła dymy pala!, czyli, że stąd leci dym i para.
Bo dla Hultajstwa para i dym to to samo (i nie mówi dym tylko właśnie dymy).
W
weekend sąsiad kosił traawę, a że było sucho, to kurzyło się.
Hultajstwo pokazuje paluszkiem kłęby kurzu unoszące się nad płotem i
woła:
- Pala!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz