piątek, 30 marca 2018

... (2009-12-29)

W niedzielę, pierwszy raz od wielu tygodni, mąż musiał wyjechać służbowo na kilka dni.  Cztery, do środy. 

Dzień był mglisty, wilgotny, przenikliwie chłodny i ponury.

Kiedy odjeżdżał, poczułam się tak, jak kilka lat temu, kiedy czekałam na wizę w Polsce, a On był już tutaj, i kiedy wyjeżdżał, żegnaliśmy się na kilka miesięcy.

Polały się łzy.

Zostaliśmy ze Smykiem sami.

Łzy leciały cały dzień.

Smyk starał się mnie po swojemu pocieszyć:

- Mamusia, nie płakaj - ja Cie pytule!

Więc chlipałam w sweterek mojego Słoneczka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...