piątek, 30 marca 2018

Bombki /2009-12-22"

Choinka ubrana!
W tym roku odstąpiliśmy od tradycyjnego dekorowania drzewka w wigilijny poranek. Zwyczaj ten jest dobry, kiedy ma się nieco starsze dzieci, którym można powierzyć to odpowiedzialne zadanie a samemu zabrać się za ostatnie porządki i sprawy kuchenne. 
Kiedy ma się małe dziecko, to choinkę ubiera się samemu przy okazji pilnując Smyka, żeby sobie nie zrobił krzywdy - w tym roku pasjonowały go potłuczone bombki,
Nawet jedną usiłował polizać. 
Mąż, tradycyjnie osadza choinkę w stojaku i zakłada światełka - na tym kończy się jego wkład w ubieranie choinki.
Żeby więc zaoszczędzić sobie stresu pod presją czasu, kiedy to do pierwszej gwiazdki coraz bliżej, a postępów w przygotowaniach świątecznych nie widać, choinka stanęła w całej krasie odpowiednio wcześniej.

Okazało się, że mamy tyle ozdób choinkowych, (mimo corocznej selekcji w wyniku bliskiego spotkania z drewnianą podłogą) że nie wszystkie się zmieściły, a tu jeszcze ja własnoręcznie kilka zrobiłam. 

Z szydełkowych śnieżynek prezentowanych wcześniej zostało mi tylko kilka najbardziej koślawych - reszta rozeszła się po świecie. Na szczęście mam otrzymaną rok temu od Splocika złotą gwiazdkę. Jest kilka zeszłorocznych Mikołajków oraz haftowana świeczka. 
A do kompletu zrobiłam w tym roku kilka szydełkowych bombek.
 
 
 
Szydełkowe bombki to nazwa myląca, ponieważ sama bombka jest tradycyjna a jedynie została udekorowana szydełkowym ubrankiem.
Bombek, zrobiłam w sumie dziesięć. Dziewięć z nich jest w kolorze starego złota - kupiłam je rok temu na poświątecznej wyprzedaży, a ponieważ zbytnio mi się na te zakupy nie spieszyło, tylko w takim kolorze się ostały. W zestawieniu z białą nitką wyglądają dość ładnie.
 

Jedna bombka, która bardzo przypadła do gustu Hultajstwu, jest w kolorze czerwonego wina i jest nieco mniejsza od pozostałych. Okazało się, że schemat, z którego skorzystałam był za mały na złote bombki, więc żeby oszczędzić sobie prucia, czego serdecznie nie znoszę, wołałam przekopać stryszek w poszukiwaniu odpowiednio mniejszej bombki. Udało mi się nawet nie spaść z drabiny.
 
 
Inne są z cieńszej nitki i te, takie misterne, choć wymagały większego wkładu pracy, są dużo ładniejsze.
Kilka bombek niebawem znajdzie się u nowych właścicieli, nie wszystkie znalazły się na naszej choince. 
Gdyby można je było wsadzić do koperty i wysłać pocztą, pewnie ostałaby się jedna lub dwie.

 
 
Inne są z cieńszej nitki i te, takie misterne, choć wymagały większego wkładu pracy, są dużo ładniejsze.
Kilka bombek niebawem znajdzie się u nowych właścicieli, nie wszystkie znalazły się na naszej choince. 
Gdyby można je było wsadzić do koperty i wysłać pocztą, pewnie ostałaby się jedna lub dwie.
 
 
A przy okazji, bardzo świąteczna historia, która mi się ostatnio przytrafiła.
W czwartek wieczorem pechowo odłamał mi się kawałek zęba. 
Nie jadłam niczego twardego, nie usiłowałam łupać orzechów na świąteczne wypieki zębami - z niewiadomego powodu odpadł kawałek ósemki.
W piątek moja dentystka miała wolne, więc mogła mnie przyjąć dopiero wczoraj.

Sprawa okazała się nieco bardziej skomplikowana, ale po niemal półtorej godzinie w fotelu dentystycznym wszystko zostało ponaprawiane.

A świąteczna niespodzianka czekała na mnie przy płaceniu, kiedy to sekretarka oznajmiła, że pani Dentystka nie skasuje mnie za część usługi, a od reszty dała mi 15% upustu, co w sumie zaowocowało o 30% niższym rachunkiem. A ja nie mam ubezpieczenia stomatologicznego i wszystko muszę płacić z własnej kieszeni. 
Zrobiło mi się bardzo miło.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...