W przedszkolu dzieci przygotowały prezenty świąteczne dla rodziców.
W piątek czekała na mnie paczuszka, i choć pani zaznaczyła, że nie wolno mi jej otworzyć do świąt, ciekawość zwyciężyła.
Na zewnątrz prezent wyglądał tak:
Na wierzchu kartka, ozdobiona własnoręcznie przez Smyka a pod
spodem "coś" zapakowane w papier ozdobiony pieczątlkami z motywami
zimowymi - także dzieło Smyka.
Kiedy otworzyłam kartkę, w środku zobaczyłam coś takiego:
Żczyenia wesołych świąt podpisane imieniem mojego dziecka.
Imię to, jak wyjaśniła pani w przedszkolu, zostało napisane przez Krzysia własnoręcznie.
Każde dziecko dostało kartkę ze swoim imieniem i je odwzorowało.
Myślę, że jak na czerolatka nie wykazującego na co dzień żadnego
zainteresowania pisaniem literek to całkiem spore osiągnięcie,
zwłaszcza, że ma takie długie imię.
Została jeszcze część zasadnicza prezentu.
Po odpakowaniu okazało się, że są to: zawieszka na choinkę z
piernika (nomen omen w kształcie motylka) oraz odbicie rączki Smyka.
Piernik zapakowany był dodatkowo w bibułkę ozdobioną na kolorowo -
tak, też przez Smyka. Piernikowy motylek z odgryzionym kawałkiem jednego
skrzydła wisi już na choince. Odbicie dłoni Hultajstwa wisi natomiast
na ścianie.
Na choince zawiesiłam jeszcze jeden przedszkolny upominek od Smyka.
Przy okazji święta dziękczynienia dzieci na zajęciach w przedszkolu
miały się zastanowić za co są wdzięczne, za co podziękują przy
świątecznym obiedzie. Potem panie zapisywały to na specjalnych
zawieszkach w kształcie liści o jesiennych barwach.
Dzieci dziękowały za różne rzeczy, głównie zabawki.
A odpowiedź Smyka była: "my mom" (moja mama), i tak też pani zapisała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz