Życie przedszkolne toczy się nieco innym trybem niż życie szkolne,
niemniej jednak początek lata postanowiono podkreślić w przedszkolu
Smyka festynem, pewnie po to, żeby nieco zmotywować pogodę (temperatura w
tym roku jeszcze nie dobiła do +30 stopni.)
Wczoraj popołudniu odbył się w przedszkolu festyn z okazji początku
wakacji. Personel zapewnił dzieciom rozrywki charakterystyczne dla tego
typu imprez, a rodzice pilnowali pociech, żeby nic im się nie stało, a w
przypadku młodszych dzieci pomagali im uczestniczyć w grach i zabwach.
Smyk najpierw trzymał się kurczowo maminej nogi, ale w końcu dał się namówić do zrobieni czegoś więcej poza zjedzeniem popkornu.
Było łowienie ryb wędką z magnesem na końcu sznurka. W pojemniku
"pływały" ryby w trzech kolorach, również z przyklejonym magnesem i w
zależności co udało się wyłowić dziecku, dostawało odpowiednią nagrodę.
Smyk "wyłowił" krowę.
Było rzucanie woreczkami tak, żeby trafić do środka koła, był
zmodyfikowany odpowiednik weselnej zabawy z krzesełkami i muzyką, było
trafianie piłką do kosza (ustawionego na wysokości dostsowanej do
wzrostu przedszkolaków). Jedna z mam nadmuchiwała pompką długie wąskie
baloniki i robiła z nich pieski, motylki i inne takie. Jedna z pań
malowała dzieciom buzie. Smyk wrócił do domu z pięknym czerwonym smokiem
ze skrzydłami, ziejącego ogniem wymalowanym na ręce. Były tatuaże,
rysowanie, malowanie.
Po jakiejś godzinie okazało się, że większość dzieci podryfowała na
plac zabaw za przedszkolem - zebrał się tam niemały tłumek. I my tam
zakotwiczyliśmy. Smyk zaangażował się w zabawę z kolegami (widać mało
mu, że widzi ich codziennie przez 7 godzin) i groziło nam nocowanie na
zjeżdżalni. Miałam nadzieję, że może kiedy inni rodzice postanowią
wracać, Smykowi znudzi się pusty plac zabaw. Cóż z tego kiedy inne
dzieci dość głośno oprotestowały decyzję rodziców i zabawała trwała w
najlepsze.
Jakimś cudem udało nam się w końcu wrócić do domu jeszcze przed zmrokiem.
Dobrze, że dzień teraz taki długi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz