piątek, 30 marca 2018

Hultajsko (2010-01-18)

Wczoraj byliśmy ze Smykiem na przyjęciu urodzinowym Mateusza.
Przyjęcie odbywało się na sali gimnastycznej, gdzie dzieci miały okazję wyszaleć się na trampolinach i innych przyrządach pod czujnym okiem instruktorów.
Szaleństwo trwało prawie dwie godziny, potem pizza, tort, i jeszcze trochę hulania.

Po przyjęciu wstąpiliśmy do biblioteki a potem pojechaliśmy do pasmanterii.
Smyk uwielbia ten "sklep z włóćkami", ponieważ poza moteczkami tyle tam ciekawych drobiazgów do oglądania a czasem uda się namówić mamę, żeby coś kupiła.

Tym razem, po wcześniejszym szaleństwie na sali gimnastycznej, Smyk nie wyszedł z wózka na zakupy. Nie ożywiła go nawet czerwień walentykowej oferty ociekająca z półek. Rączki ułożył na uchwycie do pchania wóżka, na rączkach wsparł zmęczoną główkę i... zasnął.

I nie obudziło go przenoszenie do samochodu, ani lejący deszcz kapiący za kołnierz, ani przenoszenie z samochodu do łóżka, ani ściąganie kurtki. 
Obudził się dopiero po zregenerowaniu sił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...