Co jakiś czas wracam do szydełkowych podkładek-kwiatków. Są takie optymistyczne a przy tym łatwe do zrobienia.
Kiedy zaczęłam robić te prezentowane dzisiaj, nie wiedziałam jeszcze kogo nimi obdaruję. Ja już mam takie, i na razie nie potrzebuję nowych.
Ponieważ we wtorek moje chłopaki lecą do Polski, zapytałam męża czy
podobałyby się jego mamie. Stwierdził, że tak, więc dostanie je właśnie
moja teściowa.
Mam nadzieję, że jej się spodobają.
Podkładki są zrobione z zapasów, których mam nadal całkiem sporo, choć już kilka kuleczek ubyło, przerobionych na podkładki, myjki i niedokończoną letnią torebkę.
Ponieważ moje podkładki używam od kilku ładnych mieięcy, mogę już stwierdzić jak się one sprawują, także w praniu - dosłownie.
A sprawują się całkiem nieźle. Jedynie po praniu płatki się nieco
zwijają i trzeba je przeprasować, co mi akurat nie przeszkadza. Nawet
białe elementy się nie poplamiły zbytnio o co przecież dość łatwo w
kuchni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz