Więcej zdjęć z tej wyprawy pojawi się niebawem w albumie Oregon
W drodze nad rzekę Bobas zasnął, więc Tomek i Al sami wybrali się nad wodospady: Koosah Falls i Sahalie Falls.
Szlak prowadzi od Sahali Falls brzegiem rzeki w dół aż do Koosah Falls,
jest szalenie malowniczy, a woda w rzece jest krystalicznie czysta.
Kiedy wrócili, Smyk już nie spał, razem wybraliśmy się szlakiem nad Clear Lake.
Bobas w nosidełku na plecach tatusia. Z Clear Lake wypływa McKenzie
River, rzeka, z której mamy wodę w kranie w domu (należy do najlepszej
jakościowo wody w całych stanach). Jezioro w pełni zasługuje na nazwę -
woda jest niesłychanie czysta i przejrzysta. Szlak prowadzi wokół całego
jeziora, częściowo lasem, częściowo przez rumowiska lawinowe, ale my
doszliśmy tym razem tylko do źródeł McKenzie, co i tak zajęło nam sporo
czasu (dwa lata temu obeszliśmy z Tomkiem całe jezioro, co zajęło nam
prawie cały dzień). Podziwialiśmy świerzość wiosennej zieleni,
jaszczurki, ryby w wodzie i inne cuda natury. W drodze powrotnej Krzyś
zasnął kołysany rytmicznym ruchem nosidełka i przespał całą drogę
powrotną do samochodu , czyli ponad godzinę.
W drodze
do domu zatrzymaliśmy się na pizzę, która zniknęła w oka mgnieniu (po
takim spacerze apetyty nam dopisały!), a Bobas wziął sobie na pamiątkę
pieprzniczkę - jak wziął ją w łapkę to za nic nie chciał się z nią
rozstać. Była jak przyklejona butaprenem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz