Kilka tygodni temu Smyk ostatecznie i tak do końca polubił przedszkole.
Przez kilka dni z rzędu wyrażał głębokie niezadowolenie z faktu, że przyszłam po niego tak wcześnie!
A na przedszkolnym placu zabaw jest przecież tak fajnie!
I lepiej niż w parku, bo ma się do towarzystwa kolegów i koleżanki.
Kończyło się to tym, że siedziałam sobie 45 minut i patrzyłam jak się bawią przedszkolaki.
Kiedy przyszło mi być jedynym widzem wywrzeszczanego występu
wokalnego dwóch dziewczynek, które żyją w przekonaniu, że moje uszy
wszystko zniosą, dałam sobie spokój, zmieniałam godziny pobytu Smyka
(bez zmiany kwoty opłaty) i odbieram go teraz później.
A dziecko i tak bywa niezadowolone:
- Jutro przyjdź po mnie jak już będzie noc!
Dowcipniś.
Smyk ostatnio nauczył się sam huśtać na huśtawce i zażarcie trenuje nową umiejętność.
Najzwyklejsze stare opony samochodowe dostarczają pola do popisu jeśli chodzi o wspólną zabawę pięciolatków.
Nie tylko można poukładać opony jedna na drugą i schować się do środka.
Można oprzeć je o bok konstrukcji zjeżdżalni i zrobić tunel. Kolejka
chętnych do przejściam takim tunelem bywa bardzo długa! Każde dziecko
chce się uciorać przeczołgując się przez tunel z opon!
Chłopaki wymyślili sobie, że zrobią z opon schodki, po których
dostaną się na gałąź drzewa, która jest jeszcze nieco za wysoko na ich
możliwości wspinaczkowe. Potem zwisają na rączkach udając małpki.
Nowa pani pozwalam im na to, bo jak twierdzi Hultajstwo, she doesn't know the rules,
czyli nie zna zasad panujących w przedszkolu. Jedna z tych zasad głosi,
że nie wolno wspinać się na drzewa. A nowa panie nie wie, a małe szelmy
raczej nie spieszą się, żeby ją w tej kwestii oświecić.
A jak znudzi im się skakanie po drzewie, zawsze zostaje stara jak świat, znana wszystkim dzieciom zabawa w lekarza:
W tym akurat przypadku pacjent nie wykazywał oznak życia, ale mali
specjaliści znaleźli na to sposób - łaskotanie tu i tam postwiło go na
nogi w mgnieniu oka!
A kiedy pada deszcz, to dzieci wcale się nie nudzą!
Panie zwsze wymyślą coś ciekawego, na przykład Crazy Hair Day czyli dzień szalonych włosów.
Jakby postawionych i pomalowanch włosów było mało (dwa mycia nie
pomogły na fiolet i musiałam w końcu wyciąć małą kępkę) to jeszcze panie
wymalowały dzieciom buźki - wedle życzeń!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz