piątek, 30 marca 2018

Nad oceanem zimową porą (2009-01-19)

W sobotę wieczorem obejrzeliśmy w TV prognozę pogody na niedzielę.
Głosiła ona, że w niedzielę, mimo słonecznej pogody, ma u nas być maksymalnie +3 stopnie Celcjusza. Nad oceanem prognozowano +15 stopni, więc postanowiliśmy się wybrać tam gdzie ciepło.

Nie wyruszylilśmy z samego rana, bo Smyk skarżył się, że boli go brzuszek. Ponieważ nie miał gorączki i nie wyglądał na chorego, zaczekaliśmy aż problem sam opuści układ trawienny jedną czy drugą stroną, a kiedy już się tak stało - pojechaliśmy.

Hultajstwo drogę przespało.

A na miejscu czekała na nas piękna słoneczna pogoda, lekki wietrzyk, błękitne niebo, spieniony ocean i piaszczysta plaża. Na naszej wysokości ocean jest dość kapryśny i łatwiej tutaj o mgłę i deszcz niż o takie warunki.
 

Przezornie zabrałam dla Smyka gumowce, więc mógł sobie pobiegać po płytkiej wodzie. Największa frajda to podchodzić jak najbliżej wody a kiedy nadciąga fala uciekać ile sił w nogach. Nawet nie nalało się do środka butów - o dziwo!
 

Jak już Hultajstwo się wybiegało, przenieśliśmy się na wydmy, po których tutaj można bez ograniczeń spacerować, i które ciągną się dość mocno wgłąb lądu zanim zacznie się lasek rododendronowy. 


 
Budowaliśmy zamki z piasku, kopaliśmy doły i fosy. Chociaż nie zabraliśmy łopatki nie narzekaliśmy na brak narzędzi - na plaży można znaleźć sporo dużych muszli i odpowiednio szerokich patyków. Wyrzucone na brzeg pnie drzew posłużyły Smykowi za ścieżkę zdrowia. Niektóre z tych pni mają piękną fakturę drewna.
 
Napatrzeć się nie mogłam!

Na jednym z takich ogromnych pni urządziliśmy sobie piknik: kanapki i herbatka z termosu na lunch w oślepiających promieniach południowego słońca. 

Potem jeszcze tata odkrył kilka sadzawek z deszczówką - zadziwiająco czystą, i znowu Hultajstwo miał używanie. A z nim i tata. Znaleźli też sobie odpowiednie kije i walczyli na miecze, które się w końcu połamały.

Do domu wróciliśmy okrężną drogą, trasą, którą jeszcze nigdy nie jechaliśmy. Po drodze mijaliśmy kilka ładnych i ciekawych miejsc wartych odwiedzenia w przyszłości. A Smyk był przez cały dzień tak grzeczny, że aż trudno w to uwierzyć. W nagrodę idziemy dzisiaj do kina.
 


 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...