W sobotę wieczorem obejrzeliśmy w TV prognozę pogody na niedzielę.
Głosiła
ona, że w niedzielę, mimo słonecznej pogody, ma u nas być maksymalnie
+3 stopnie Celcjusza. Nad oceanem prognozowano +15 stopni, więc
postanowiliśmy się wybrać tam gdzie ciepło.
Nie
wyruszylilśmy z samego rana, bo Smyk skarżył się, że boli go brzuszek.
Ponieważ nie miał gorączki i nie wyglądał na chorego, zaczekaliśmy aż
problem sam opuści układ trawienny jedną czy drugą stroną, a kiedy już
się tak stało - pojechaliśmy.
Hultajstwo drogę przespało.
A
na miejscu czekała na nas piękna słoneczna pogoda, lekki wietrzyk,
błękitne niebo, spieniony ocean i piaszczysta plaża. Na naszej wysokości
ocean jest dość kapryśny i łatwiej tutaj o mgłę i deszcz niż o takie
warunki.
Przezornie
zabrałam dla Smyka gumowce, więc mógł sobie pobiegać po płytkiej
wodzie. Największa frajda to podchodzić jak najbliżej wody a kiedy
nadciąga fala uciekać ile sił w nogach. Nawet nie nalało się do środka
butów - o dziwo!
Jak
już Hultajstwo się wybiegało, przenieśliśmy się na wydmy, po których
tutaj można bez ograniczeń spacerować, i które ciągną się dość mocno
wgłąb lądu zanim zacznie się lasek rododendronowy.
Budowaliśmy
zamki z piasku, kopaliśmy doły i fosy. Chociaż nie zabraliśmy łopatki
nie narzekaliśmy na brak narzędzi - na plaży można znaleźć sporo dużych
muszli i odpowiednio szerokich patyków. Wyrzucone na brzeg pnie drzew
posłużyły Smykowi za ścieżkę zdrowia. Niektóre z tych pni mają piękną
fakturę drewna.
Napatrzeć się nie mogłam!
Na
jednym z takich ogromnych pni urządziliśmy sobie piknik: kanapki i
herbatka z termosu na lunch w oślepiających promieniach południowego
słońca.
Potem
jeszcze tata odkrył kilka sadzawek z deszczówką - zadziwiająco czystą, i
znowu Hultajstwo miał używanie. A z nim i tata. Znaleźli też sobie
odpowiednie kije i walczyli na miecze, które się w końcu połamały.
Do
domu wróciliśmy okrężną drogą, trasą, którą jeszcze nigdy nie
jechaliśmy. Po drodze mijaliśmy kilka ładnych i ciekawych miejsc wartych
odwiedzenia w przyszłości. A Smyk był przez cały dzień tak grzeczny, że
aż trudno w to uwierzyć. W nagrodę idziemy dzisiaj do kina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz