sobota, 31 marca 2018

O tym jak "pojechaliśmy" na przyjęcie urodzinowe (2010-10-05)

Tydzień temu Smyk został zaproszony na kolejne urodziny.

Zadzwoniłam do mamy dziewczynki, potwierdziłam, że przyjdziemy, zaproszenie odłożyłam na półkę, prezent zapakowałam, Smyk wypisał kartkę urodzinową, narysował rysunek dla solenizantki.

W niedzielę, o godzinie 14.45 wyjeżdżamy z garażu. Czekając aż zamknął się za nami drzwi garażowe, spoglądam na zaproszenie a tam jak byk stoi, że przyjęcie odbędzie się w godzinach: 1 - 3 po południu.

Dlaczego byłam pewna, że to na 3.00? Może dlatego, że 3 października?

Nie pojechaliśmy, oszczędzając sobie wstydu przybycia na 5 minut przed zakończeniem imprezy.

Tak, Smyk był rozczarowany, ale  bez przesady. Bez problemu przyjął rekompensatę w postaci zabawki Power Ranger, ale bardziej spodobało mu się to, że całe popołudnie grał z mamą w domino.

Bo w naszym domu nastała Era Gier. Candyland, Chutes & Ladders, Czarny Piotruś, Memory Game (jak to jest po polsku?), a ostatnio właśnie Domino. Hultajstwo zawsze jest chętny do gry i nigdy mu się nie nudzi. Może grać przez dwie godziny w Candyland z takim smym zapałem. Nieco gorzej z utrzymaniem na tak samo wysokim poziomie zapału mamusi, ale czego się nie robi dla swojego Słoneczka?

W najbliższą sobotę wybieramy się na kolejne urodziny. W to samo miejsce. 
Miejmy nadzieję, że tym razem dotrzemy na miejsce na czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...