Raz w tygodniu jedziemy po przedszkolu do sklepu zoologicznego po żywy pokarm dla rybek.
Każda wizyta w sklepie to jak wyjście do mini ogrodu zoologicznego.
Do niedawna, ze szczytu klati obok kasy biała papuga bacznie
obserwowała każdego kupującego. Jeśli podeszło się bliżej, przekręcała
główkę, stroszyła czub na głowie i zaczepiała dźwiękiem, który do
złudzenia przypominał słowo "Hi". Smyk wpatrywał się w nią
zafascynowany, a ona świdrowała go tymi swoimi oczkami. Kiedy papudze
podało się palce, delikatnie zaciskała na nich swoje, tak, żeby nie
skaleczyć pazurami. Hultajstwo walczył ze strachem, ale nie mógł się
oprzeć takiej atrakcji i podawał papudze rękę, nawet odwarzył się ją
pogłaskać.
Od papugi przechodzimy do pozostałych mieszkańców akwariów i
terrariów. Myszki, chomiki, szczurki, króliki wzbudzają zachwyt
Hultajstwa. Na szczęście jeszcze nie nudzi, żeby mu kupić. W tej kwestii
zaczął nieśmiało dopominać się kotka.
Wczoraj pojawił się nowy mieszkaniec ogromego terrarium. Żółw, nie
pamiętam dokładnie nazwy, ale ma spokojnie pół metra długości - takiego
nigdy nie widziałam w sprzedaży, a jedynie w zoo. Wywarł odpowiednie
wrażenie także na Bąblu.
A co się stało z papugą?
Nie wiem. Smyk od razu zauważył jej zniknięcie, ale nie udało nam
się ustalić co się z nią stało bo w sklepie była tylko właścicielka,
która nie bardzo mówi po angielsku a my chińskiego nie znamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz