piątek, 30 marca 2018

Rizotto (2008-08-22)


Przedwczoraj było u nas na obiad rizotto.

Obiad już ciepły, niemal gotowy do podania, ale jeszcze biegnę szybko do ogródka po świeży szczypiorek.
Ledwie położyłam pęczek na deskę do krojenia, Smyk już ciągnie krzesło i przystawia do szafki, już stoi na nim i też chce siekać zieleninkę.

Dostał swój nóż i trochę szczypiorku i bierze się za krojenie.
Najpierw tępą stroną noża.
Potem tą właściwą.

Ja posiekałam już cały pęczek a on dalej męczy tę swoją odrobinkę.

W końcu widzi, że ja wrzucam to co posiekane do rondla, to przecież nie może go i ta czynność ominąć. Zbiera w niezgrabne, niewprawne paluszki mój drobno posiekany szczypiorek i swoje 5-cio centymetrowe kawałki, połowa z tego co zabiera leci na podłogę, szafkę, krzesło, Hultajstwo...

A rizotto smakowało wybornie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...