Tym razem wybraliśmy dość krótką trasę ze względu na Smyka.
Od
początku wiadomo było, że musimy się gdzieś zatrzymać i potaplać w
wodzie - toż to główna atrakcja każdego wyjazdu, na którą Hultajstwo
czeka cały tydzień.
Spędzamy sobie więc miło
popołudnie brodząc po wodzie, wrzcając kamyki do potoku, rozbryzgując
wodę patykami aż Smykowi zebrało się na grubszą sprawę.
Znaleźliśmy
odpowiednie krzaczki coby ukryć to nasze wykroczenie przed ciekawskimi
oczami. Smyk zrobił co trzeba, oprotestował założenie czegokolwiek i z
gołą (acz czystą) pupą pobiegł w stronę wody. Kiedy już do niej dotarł,
przykucną i ... starannie wymył sobie pupę w strumyku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz