Ponieważ pogoda chwilowo uległa poprawie, po pracy/przedszkolu
wybraliśmy się do parku. Wcześniej umówiłam się z koleżanką, że
przybędzie ze swoimi pociechami w to samo miejsce o tej samej porze.
Chłopaki bawią się w piasku, córka koleżanki, "dorosła"
dziesięciolatka, siedzi i przysłuchuje się rozmowie mam. Mamy siedzą na
ławce obok piaskownicy i dzielnie dziergają.
W pewnym momencie, bawiąca się obok dziewczynka, może siedmioletnia podchodzi i zadaje nam pytanie:
- Are you from Chinese or something? (Jesteście z Chinki czy coś?)
- Do we look like Chinese? (Czy wyglądamy na Chinki?) - odpowiadam pytaniem na pytanie.
- Yeah... (Tak...) - stwierdza rezolutne dziecko.
Ja trwam w osłupieniu - obie z koleżanką reprezentujemy wybitnie
słowiański typ urody i dodam, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, że
rozmawiałyśmy po polsku - chińskiego nie znamy.
- No. We're from here, Eugene. (Nie. Jesteśmy stąd, z Eugene.) - ucięła rozmowę koleżanka.
- Aha. - I dziewczynka powróciła do przerwanej zabawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz