Zabrałam dzisiaj Smyka do okulisty.
Od jakiegoś czasu mruga z częstotliwością, która mnnie zaniepokoiła.
Przeanalizowałam wszelkie możliwe przyczyny jakie przyszły mi do
głowy - i wszystkie wykluczyłam, więc wybraliśmy się do specjalisty.
Smyk był szalenie podekscytowany.
Okulista skojarzył mu się z dentystą, a wizyty w gabinecie
stomatologicznym zapisały mu się w pamięci pozytywnie. W drodze do
przychodni kilka razy pytał czy aby na pewno umył rano ząbki a ja mu za
każdym razem wyjaśniałam, że pan będzie mu oglądał oczy nie zęby, a
zęby, owszem, umył.
W poczekalni wynudziliśmy się.
Dobrze, że miałam apaszkę, to się nią trochę pobawiliśmy z Hultajstwem, zapewniając paniom w recepcji darmową ryzrywkę.
Same testy i badanie Smyk zniósł fantastycznnie: był bardzo
grzeczny, wykonywał wszystkie polecenia, a przede wszystkim mógł
zabłysnąć znajomością literek, bo właśnie czytając literki a nie
identyfikując jakieś tam zwierzątka sprawdzono czy ma dobry wzrok.
Trochę to wszystko trwało, w końcu "atrakcje" się skończyły i padła
diagnoza: z oczami Smyka wszystko jest w porządku. Dzieci w tym wieku
czasem tak mrugają, ale powinno to samo minąć.
Cieszę się, że Smyk nie ma żadnej wady wzroku. Teraz pozostaje mi czekać aż to mruganie "samo minie".
Po wyjściu z gabinetu jeszcze trochę pojeździliśmy windą a potem
Hultajstwo przeżył straszny zawód, bo odwiozłam go do przedszkola.
Uprzedzałam go, że właśnie tak będzie, ale widać przekonany był, że
dzisiaj już cały dzień będzie wypełniony bardziej interesującymi
zajęciami, więc się nieco nadąsał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz