Otóż nie zawsze i nie wszystkie dzieci.
Niektóre czasami ulitują się nad biednymi rodzicami i wykażą się inwencją, nie demolując przy tym domu.
W miniony piątek Hultajstwo zabawiało się między innymi pływając łodzią własnej konstrukcji po głębinach salonowego oceanu:
(Przestawiła mi się data w aparacie kilka lat do tyłu, więc ją musiałam wyretuszować.)
Jak widać nawet wiosło sobie znalazł! I towarzystwo, żeby nie czuć się samotnym w tej podróży po bezkresach oceanu...
Kiedy już dopłynął do celu, przesiadł się do pociągu, także własnej konstrukcji:
Ta
czerwona niteczka, to wstążka od balonika (kupionego bez żadnej okazji,
po prostu Hultajstwo nie przepuści żadnemu balonikowi przyuważonemu w
sklepie) - to dym z komina lokomotywy.
Smyk w roli maszynisty, a mama została zaproszona w roli pasażera oraz gwizdka do wydawania dźwięków typu Du duuuu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz