piątek, 30 marca 2018

Wóz strażacki (2008-09-18)

Plac zabaw, na którym wczoraj bawiliśmy się ze Smykiem, najechała horda siódmoklasistów. 70 sztuk.
Gwoli ścisłości muszę napisać, że chwilę przed nauczyciel zapytał wszystkich rodziców na placu, czy im takie towrzystwo nie będzie przeszkadzało.
"W praniu" okazało się, że nadmierne zagęszczenie takich dużych osobników oraz hałas przeszkadzają Smykowi, który z żałosną miną stwierdził Dombu, zarządzając tym samym powrót do domu. A normalnie to nie można go w cztery konie wyciągnąć z placu zabaw!
W drodze powrotnej, stojąc na skrzyżowaniu wypatrzyliśmy łalu-łalu, czyli wóz strażacki. To obok śmieciarki kolejny ulubiony pojazd Smyka.
Straż pożarna ma bazę kilka przecznic od naszego domu, więc wiadomo było dokąd pojazd zmierza, zwłaszcza, że nie było widać ani słychać żadnych oznak pośpiechu.
Nam też nie spieszyło się, więc pojechaliśmy za strażakami, i zatrzymałam samochód na przeciwko budynku straży, bokiem, żeby Hultajstwo mogło sobie pooglądać.
Staliśmy tak centralnie i bezczelnie na przeciwko a Smyka widać było przez okno samochodu, że kierowca od razu załapał o co chodzi i ku uciesze małego fana swojej profesji włączył wszystkie migające białe, czerwone i niebieskie światełka machając przy tym przyjaźnie ręką. Wprawdzie sygnału nie włączył, ale Smyk i tak był w siódmym niebe.
Jeszcze trochę postaliśmy i pooglądaliśmy aż zamknęły się drzwi garażu, i w końcu mogliśmy zwolnić posterunek i wrócić do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...