Słyszałam od koleżanek, że małe dziewczynki są wybredne jeśli
chodzi o dobór garderoby, ale nie sądziłam, że mali chłopcy dorównują im
w tym względzie.
Od niedawna Smyk, który jeszcze ne ma pięciu lat, kręci nosem na mój wybór ubranek na dany dzień.
W zasadzie to delikatne określenie, bo prawda jest taka, że neguje każdy mój wybór w tej kwestii.
Najprościej by było kazać wybrać mu samemu co ma ochotę założyć
tego dnia, ale żeby uniknąć sytuacji, kiedy ubrany byłby zbyt ciepło lub
zbyt lekko, staram się rozgrywać sytuację dyplomatycznie.
Jeśli chodzi o beliznę - wybierz sobie dziecko co chcesz. Jeśli
chodzi o spodnie - układam na łóżku dwie lub trzy pary odpowiednie do
przewidywanej pogody i Hultajstwo dokonuje wyboru.
No i oczywiście mają to być spodnie na gumce, bo takich na zamek Hultajstwo sobie nie życzy.
A buty mają być świecące.
I najlepiej, żeby na każdej koszulce był Spiderman, taki, którego dzieci w przedszkolu jeszcze nie widziały. (Z naciskiem na jeszcze.)
Smyk pozostaje głuchy na wszelkie tłumaczenia i wydaje się, że jest to dla niego sprawa życia i śmierci.
Żeby sobie urozmaicić życie, Hultajstwo wprowadził też jeszcze
jedną innowację: stwierdził, że chce mieć jedną skarpetkę taką, a drugą
inną (nie do pary).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz