Szczena
mu opadła jak zobaczył te wszystkie niesamowite stwory! Zdecydowanie
najbardziej podobały mu się ptaki, lwy morskie i foki. No i oczywiście
plac zabaw (na którym nabił sobie guza na czole...):
Zdjęcia z akwarium zamieściłam w osobnej galerii (Akwarium w Newport).
Tego
samego dnia popołudniu byliśmy zaproszeni na ślub, który miał miejsce
nad samym brzegiem oceanu. Wiatr szarpał welon oblubienicy, słońce
chyliło się ku zachodowi, szum fal niemal zagłuszał motyw z Miasta Aniołów.
Jednym słowem bardzo romantycznie. Potem było już bardzo przyziemnie:
goście pozbierali składane krzesełka i przenieśli się z nimi do stołów
ustawionych na wolnym powietrzu, a potem co chwilę znikali w domu i
przebierali się w zwykłe ubrania (wcześniej w zasadzie też nie byli zbyt
odświętnie ubrani, my byliśmy jedynymi poza nowożeńcami ubranymi
elegancko) i kostiumy kąpielowe (brr! a było dość zimno!). Nawet
nowożeńcy wskoczyli w dżinsy i koszulki po jakiejś godzinie (jak już
zrobili sobie zdjęcia).
Zmarzliśmy na zimnym wietrze,
pomimo długich rękawów, ale rozczarowałby się ktoś kto by liczył na
ciepłą strawę: królowała zimna płyta + zimne piwo. Po torcie
(trzypiętrowym oczywiście), czyli po niecałych 3 godzinach goście
zaczęli się ulatniać i my też zebraliśmy się do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz