Ostatnio listonosz przynosi nam sporo przesyłek winnych niż zwykłe listy.
Większość z nich zawiera upominki dla Smyka, co jest szalenie miłe, tym bardziej, że prezenty te są niespodziewane.
Wczoraj listonosz dotarł do nas dość późno, było już ciemno, ale za to JAKI prezent nam przyniósł!
Pomimo adresu wydrukowanego na naklejce, dość szybko zorientowałam
się, że to od mojego brata - formularz celny wypełnił własnoręcznie,
więc bez sprawdzania nadawcy z tyłu koperty wiedziałam od kogo ta wielka
szara koperta.
A w środku - aż mi mowę odjęło, kiedy zobaczyłam. Polały się łzy wzruszenia.
W środku był kalendarz, a każdy miesiąc ozdobiony zdjęciami: trochę Smykowych, kilka fotografii brata, kilka starych zdjęć, jak choćby to sprzed lat ponad trzydziestu przedstawiające mnie i brata na balu karnawałowym w przedszkolu:
Ależ mnie ten mój kochany brat zaskoczył! I nawet kartkę świąteczną
dołączył - wypisaną własnoręcznie! Ci, którzy znają Kubę wiedzą, że do
pisania kartek nie jest skory, woli zadzwonić, co z resztą czyni dość
regularnie.
Boję się tylko, że od tego ciągłego przeglądania kalendarz "zużyje się" zanim zacznie się ten nowy rok...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz