W grupie Smyka w przedszkolu jest 16 chłopców.
I już wiemy ile mniej więcej przyjęć urodzinowych nam wypada statystycznie w miesiącu.
Grudzień jest dość bogaty pod tym względem - bawiliśmy się zarówno w
minioną sobotę jak i w niedzielę. Zwłaszcza sobotnie przeżycia imprezowe
były dość ciekawe.
Rodzice małego solenizanta wynajęli całą halę do jeżdżenia na wrotkach.
Wstęp mieli tylko zaproszeni goście. Większość kolegów małego
Izajasza miała wrotki na nogach pierwszy raz w życiu (wrotki zapewnione -
nie trzeba było mieć własnych). W zwiąku z tym śmiechu było co
niemiara. Pierwsze minuty wszystkie dzieciaki, ze Smykiem włącznie
spędziły głównie na pupie. Dobrze, że poza samym parkietem reszta lokalu
wyściełana jest wykładziną dywanową.
Rodzice nieźle się musieli nagimnastykować, żeby podtrzymywać
pociechy na rozjeżdżających się nóżkach. Mnie jeszcze przez dwa dni
bolały mięśnie jakbym worki z kartoflami nosiła, no ale Smyk swoje waży.
Przezornie, ja wrotek nie zakładałam - ktoś w tandemie mama-Smyk musiał stać twardo na ziemi.
Chociaż przyznam, że Smyk dość szybko wyczaił, że jak się złapie bandy, to może się przemieszczać sam, bez wsparcia rodzicielki.
piątek, 30 marca 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz