piątek, 30 marca 2018

Żal za pieluchą (2009-03-16)

Kto by pomyślał, że zatęsknię za dniami, kiedy Hultajstwo biegało z założoną pieluchą?
A jednak zdarzają się takie chwile, kiedy może nie tyle tęsknię, co dochodzę do wniosku, że byłoby wygodniej.

Oto jedna z takich sytuacji.

Dzień mocno deszczowy. Wychodzimy z kina. Pytam Smyka, czy potrzebuje pójść do ubikacji, słyszę, że nie, więc idziemy do samochodu. Wkładam go do fotelika, zapinam pasy, podaję zabawkę, soczek, czy co tam jeszcze. Siadam za kierownicę, zapinam pasy, włączam światła, zapalam silnik, wrzucam wsteczny i słyszę:

- Siusiu!

Gaszę silnik, wyłączam światła, odpinam pasy, wychodzę, wydobywam z fotelika Hultajstwo i idziemy do kina do toalety. Przechodzimy obok stoiska z cukierkami. Portmonetka została w samochodzie. Smyk jęczy i stęka licząc, że się ugnę i coś mu kupię. Na pytanie pani ekspedientki co podać wyjaśniam sytuację. Ciekawe, że takie smucenie dziecka jest doskonale zrozumiałe niezależnie od języka w jakim jest wypowiadane (Hultajstwo jęczało po polsku) Smyk dostaje żelkowego motylka na spróbowanie (w wybranym przez siebie kolorze.) - możemy wracać do samochodu.
I znowu wkładam Smyka do fotelika, zapinam pasy, podaję zabawkę, soczek, etc. Siadam za kierownicę, zapinam pasy, włączam światła, zapalam silnik, wrzucam wsteczny i ... tym razem odjeżdzamy bez przeszkód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...