W grupie Smyka pojawił się nowy chłopiec.
W piątek siedział osowiały na krzesełku, nie chciał się bawić z
innymi dziećmi, nawet nie spoglądał w ich stronę - wzrok utkwił w
okolicy bucików.
Dzisiaj rano płakał rozdzierająco. Wyrywał się pani i biegł do drzwi wejściowych.
Pani brała go na ręce i tłumaczyła jak mogła, ale rozpacz dziecka po odejściu taty była ogromna.
Chłopiec, który jest w wieku Smyka, nigdy dotąd nie chodził do przedszkola.
Nigdy nawet nie zostawał z nianią - mama nie pracowała.
Ale rodzice rozeszli się.
W wynikuk rozwodu opieka nad dzieckiem została przyznana ojcu, który pracuje, więc dziecko musi iść do przedszkola.
Ciężko mi było pwstrzymać łzy przy Smyku, który na szczęście nie wczuł się w sytuację i pożegnał mnie z uśmiechem na ustach.
A ja przepłakałam całą drogę z przedszkola do pracy.
Żal mi tego dziecka tak bardzo!
Cały jego czteroletni świat zawalił mu się na głowę, mama
zniknęła, tata zostawił go w nieznanym miejscu i same obce twarze wokół.
Nie mogę przestać myśleć o tym Małym.
O lęku, panice, utracie poczucia bezpieczeństwa.
Chce mi się płakać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz