Na Safari zeszło nam dużo więcej czasu niż się spodziewaliśmy.
Mieliśmy stamtąd pojechać do Oregon Vortex (Wir Oregoński), ale ponieważ
Smyk zasnął w samochodzie, postanowiliśmy ten czas wykorzystać na
dojechanie do Ashland.
Znaleźliśmy nocleg, załatwiliśmy formalności pojechaliśmy i do Lithia Park.
Smyk obudził się akurat jak zajeżdżaliśmy na parking przy parku.
Miasteczko Ashland jest znane z Festiwalu Szekspirowskiego, Southern
Oregon University oraz z przepięknego Lithia Park. W parku są też
ujęcia wody mineralnej, więc poczułam się jak w polskim parku w jakimś
uzdrowisku.
Po spacerze chłodziliśmy zmęczone, także upałem, stopy w wodzie potoku Ashland Creek.
A resztę wieczoru spędziliśmy na placu zabaw.
Hultajstwu bardzo spodobał się motel, w którym spaliśmy. Widać kąpiel
w motelowej wannie jest dużo ciekawsza niż w domowej, poza tym w domu
nie ma takich atrakcji jak przesuwane drzwi - my mamy „tylko"
zasłonkę...
Na motelowym łóżku lepiej robi się fikołki i inne „fiki miki", o skakaniu nie wspomnę...
Jedynie motelowy fotel nie umywa się do tego domowego - Smyk usiłował
ułożyć się na nim jak na tym domowym, ale niestety! Fotelik był za
mały I do tego miał twarde poręcze!
W momencie zgaszenia światła czar motelowego pokoju prysnął. Smyk w ryk:
- Ja ciem do domu!
Ale nie zdążył zbyt długo popłakać, bo zmęczony zasnął...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz