Astoria to ostatnia na północ położona miejscowość na wybrzeżu Oregonu.
Astorię można zobaczyć w kilku filmach - tutaj link z informacjami na temat miasta.
My wybraliśmy się na szczyt Astoria Column:
Na taras widokowy na samej górze wchodzi się po 164 stopniach. Mąż
wyrwał do przodu, ja ze Smykiem usiłowaliśmy dotrzymać Mu kroku. Smykowi
udało się, choć ostatnie stopnie pokonał na czworaka, ja musiałam
urządzić sobie kilka odpoczynków. Przez pół dnia jeszcze trzęsły mi się
nogi, a przez tydzień miałam zakwasy - taka ze mnie lebiega.
Widok z góry imponujący, ale zdjęcia nie wyszły za dobre, bo tego dnia było pochmurno.
Będąc
w Astorii nie mogliśmy nie przejechać na drugą stronę Rzeki Kolumbii,
do stanu Waszyngton. A to dlatego, że żeby się tam dostać, trzeba
pokonać najdłuższy w północnej Ameryce most Astoria-Megler Bridge - ma on 6.5 km!
Przyznam,
że nie czułam się zbyt pewnie widząc tyle wody po obu stronach tego, co
wydawało się cieniutką nitką asfaltu. Jakoś tak mimochodem przypominały
mi się różne sceny z tych wszystkich filmów, w których samochody lądują
w wodzie, a pasażerowie nie mogą się uwolnić. Bądź filmy o okrętach na
morzach i oceanach przewrócone przez mega falę, a ludziki w środku...
Ulżyło mi jak już byliśmy z powrotem w Oregonie, na stałym lądzie.
Tutaj mój amatorski filmik nakręcony cyfrówką ze strony waszyngtońskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz