W sobotę pojawiła się u nas długo wyczekana choinka.
Dlaczego już w sobotę a nie w Wigilię, jakt to jest w zwyczaju?
W Wigilię idę jeszcze do pracy i wolałam mieć pod kontrolą akcję ubierania choinki.
I nie o aspekt estetyczny tu chodzi - niech sobie będzie ozdobiona jak tylko się to moim panom podoba.
To może napiszę jak to było w sobotę i niech to będzie odpowiedzią na pytanie DLACZEGO.
Tata został oddelegowany do zajęcia się choinką.
Ponieważ
lało jak z cebra (i nadal leje, i tak ma lać przez najbliższy tydzień),
tata wymknął się z domu cichcem i pojechał kupić drzewko sam, bez
Hultajstwa.
Potem razem już osadzili drzewko w stojaku, poprzycinali niektóre gałązki i choinka została wniesiona do domu.
Przyniosłam
dwa kartony ozdób choinkowy, do których z miejsca przyssał się Smyk i
zaszyłam się w kuchni przy produkcji uszek do barszczu.
Hultajstwo dopadło pudełko z drewnianymi zabawkami na choinkę kupionymi latem na yard sale, usadowił się wygodnie na podłodze i zaczłą przysrtrajać choinkę.
Tata zabrał się za zakładanie światełek i gwiazdki na czubek choinki.
Kiedy
kończyłam lepić uszka, zarówno gwiazdka jak i światełka już radośnie
mrugały z choinki, wszystkie przedłużacze zostały odnalezione,
podłączone i dyskretnie pochowane tak, żeby się o nie nie potykać. I w
tym momencie zapał męża gdzieś się zapodział a mąż zapadł się w
miękkości kanapy przed telewizorem i na tym skończyło się ubieranie
choinki w jego wykonaniu.
Zostawiłam
lepienie uszek i przejęłam pałeczkę. Po kolejnej półgodzine znudziło
się też i Hultajstwu i zabrał się za bardzo przemyślane przeszkadzanie.
2 godziny i 10 (potłuczonych) bobek później choinka była już przystrojona:
A mi
zostało tylko posprzątać ten cały bałagan jaki się przy okazji (i
wybitnej pomocy Hultajstwa) zrobił, dokończyć lepienie uszek i
posprzątać kuchnię. Bez presji czasowej zrobiłam to wszystko i nawet się
nie zdenerwowałam (chociaż przy okazji dowiedziałam się, że program
telewizyjny na kanale dziwiątym kończy się o północy...) Obawiam się, że
w Wigilię tak pięknie by nie było i dlatego choinkę mamy już od
soboty.
Uszka też, chociaż musiałam je zakamuflować na samym dnie zamrażalnika, bo mi je zaczął Smyk wyciągać i jeść takie zamrożone.
Wczoraj też upiekłam ciasta i teraz zastanawiam się gdzie je schować przed mrówkami i samą sobą...
W
Wigilijny wieczór pojawi się na moim blogu filmik choinkowy. Z racji
różnicy w czasie mogę się zabawić w aniołka i dostarczyć prezencik pod
choinkę (u mnie wdomu prezenty pod choinkę przynosił aniołek),
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz