piątek, 30 marca 2018

Choinka (2008-12-22)


W sobotę pojawiła się u nas długo wyczekana choinka.

Dlaczego już w sobotę a nie w Wigilię, jakt to jest w zwyczaju?
W Wigilię idę jeszcze do pracy i wolałam mieć pod kontrolą akcję ubierania choinki.
I nie o aspekt estetyczny tu chodzi - niech sobie będzie ozdobiona jak tylko się to moim panom podoba.

To może napiszę jak to było w sobotę i niech to będzie odpowiedzią na pytanie DLACZEGO.

Tata został oddelegowany do zajęcia się choinką.
Ponieważ lało jak z cebra (i nadal leje, i tak ma lać przez najbliższy tydzień), tata wymknął się z domu cichcem i pojechał kupić drzewko sam, bez Hultajstwa.
Potem razem już osadzili drzewko w stojaku, poprzycinali niektóre gałązki i choinka została wniesiona do domu.

Przyniosłam dwa kartony ozdób choinkowy, do których z miejsca przyssał się Smyk i zaszyłam się w kuchni przy produkcji uszek do barszczu.

Hultajstwo dopadło pudełko z drewnianymi zabawkami na choinkę kupionymi latem na yard sale, usadowił się wygodnie na podłodze i zaczłą przysrtrajać choinkę.
 
 
Tata zabrał się za zakładanie światełek i gwiazdki na czubek choinki. 

Kiedy kończyłam lepić uszka, zarówno gwiazdka jak i światełka już radośnie mrugały z choinki, wszystkie przedłużacze zostały odnalezione, podłączone i dyskretnie pochowane tak, żeby się o nie nie potykać. I w tym momencie zapał męża gdzieś się zapodział a mąż zapadł się w miękkości kanapy przed telewizorem i na tym skończyło się ubieranie choinki w jego wykonaniu.

Zostawiłam lepienie uszek i przejęłam pałeczkę. Po kolejnej półgodzine znudziło się też i Hultajstwu i zabrał się za bardzo przemyślane przeszkadzanie.
2 godziny i 10 (potłuczonych) bobek później choinka była już przystrojona:

 
A mi zostało tylko posprzątać ten cały bałagan jaki się przy okazji (i wybitnej  pomocy Hultajstwa) zrobił, dokończyć lepienie uszek i posprzątać kuchnię. Bez presji czasowej zrobiłam to wszystko i nawet się nie zdenerwowałam (chociaż przy okazji dowiedziałam się, że program telewizyjny na kanale dziwiątym kończy się o północy...) Obawiam się, że w Wigilię tak pięknie by nie było i dlatego choinkę mamy już od soboty. 

Uszka też, chociaż musiałam je zakamuflować na samym dnie zamrażalnika, bo mi je zaczął Smyk wyciągać i jeść takie zamrożone.

Wczoraj też upiekłam ciasta i teraz zastanawiam się gdzie je schować przed mrówkami i samą sobą...

W Wigilijny wieczór pojawi się na moim blogu filmik choinkowy. Z racji różnicy w czasie mogę się zabawić w aniołka i dostarczyć prezencik pod choinkę (u mnie  wdomu prezenty pod choinkę przynosił aniołek),
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...