czwartek, 29 marca 2018

Christmas Part (2007-12-21)

Już za chwilę zaczyna się u mnie w pracy Christmas Party, czyli zabawa przedświąteczna. Przyjęciem tego nie nazwę bo  nie ma to w sobie NIC z naszych polskich spotkań opłatkowych. Choinka ubrana. Każdy miał za zadanie przynieść jakiś uniwersalny prezent, taki dla każdego, w cenie do 15 dolarów. Ponieważ zabawa przebiega według tego samego scenariusza co roku, więc napiszę jak to odbywało się rok temu.
Na początku imprezy każdy  kto przyniósł prezent losuje numerek. Potem osoba z numerem 1 wybiera sobie ze sterty pakunków pod choinką ten, który jej się najbardziej podoba. Odpakowuje. Prezentuje wszystkim. 
Osoba z kolejnym numerem może sobie wybrać prezent spod choinki, ale może też odebrać prezent osobie z nr 1. Kolejne osoby mają do wyboru wszystkie odpakowane prezenty oraz to, co jeszcze zapakowane pod choinką. Prezent nie może przechodzić z rąk do rąk w nieskończoność - zostaje już na stałe u trzeciej osoby (po dwóch zmaianach właściciela). 
Zdarzają się bardzo chodliwe prezenty i kiedy następuje w ich przypadku przejście w ostateczne ręce, witane to jest ogólnym jękiem rozpaczy. W zeszłym roku takim prezentem były 3 srebrne ćwierćdolarówki sprzed półwieku. Prezent wart więcej niż 15$, ale podarowany przez Ziga (właściciela firmy), któremu wolno wyłamywać się z powodów oczywistych. 
A co będzie najbardzej porządanym prezentem dzisiaj?
Tego dowiem się już niebawem. A już teraz wiem, że na zabawie będzie wesoło - w końcu te święta dla Amerykanów wesołe! 
PS - Już po otwarciu prezentów
Dzisiaj wracam do domu z milutkim, cieplutkim pledem w piaskowym kolorze, trzeci raz skradzionym...
Mój prezent, chociaż nie był to alkohol (noooo.... butelki wędrowały z rąk do rąk...) też zmienił właściciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...