Stuknęłam wczoraj samochód. Spieszyłam się do sklepu na zakupy (żeby
zdążyć przed kolacją, kąpaniem i spaniem Krzysia) i wiadomo jak to się
odbywa. Szybko Małego do fotelika, wrócić się po zabawkę, jeszcze raz
wrócić się po listę zakupów, jeszcze raz po picie i jeszcze raz po
komórkę. No już! Wsiadłam, zapaliłam i ruszyłam z kopyta! Tylko
zapomniałam, że od niedawna Tomek parkuje pod domem służbowego troka i
... zatrzymałam się na nim właśnie. Trok nie ruszony (ma porządny,
metalowy zderzak), nasz Nissan ma nadkole i drzwi do klepania i
malowania + potrzaskane światło...
Totalna załamka.
Teraz
będę mieć dodatkową robotę z naprawą, a na dodatek cały przyszły tydzień
Tomek pracuje na południu Oregonu, więc będziemy z Bobasem znowu sami.
Buuuuuu......
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz