Dzisiaj rano Bobas zgotował mi niezły początek dnia. Obudził się
przede mną i wylazł z łóżka, ściągnął sobie pieluchę i zaniósł do
kuchni, wszedł na krzesło i obsikał wszystko wokół, tzn. krzesło i
podłogę...
Potem przy śniadaniu wylał herbatę, oblewając cały stół, dwa krzesła, siebie i podłogę pod stołem.
Na koniec majstrował coś przy drzwiach do łazienki i drzwi się
zatrzasnęły. Na szczęście z Bobasem na zewnątrz a nie w środku, i po
mojej toalecie porannej. Dobrze, że sąsiad wie jak spinką otworzyć
zamek, bo bym musiała albo wchodzić po drabinie przez okno do łazienki,
albo czekać aż Tomek wróci z pracy. Albo pojechać do sklepu po
szczoteczkę do zębów i pastę bo w zasadzie to właśnie o dostęp do tych
przedmiotów mi najbardziej chodzi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz