czwartek, 29 marca 2018

Diabeł wcielony (2007-09-12)

W poniedziałek czart jakiś opętał Bobasa, i nie o to chodzi, że dokazywał, bo w końcu dzieciaki w jego wieku głównie tym się zajmują. Po prostu był wredny, złośliwy, rozdarty - jakby sobie postanowił pobić rekord w wyprowadzaniu mamy z równowagi i to w kilku kategoriach naraz: jak szybko, ile razy i do jakiego stopnia (czy tylko wyjdzie z siebie i stanie obok, czy może spuści mi lanie albo chociaż da mi klapsa?). Ciężko było, ale udało mi się powstrzymać od lania a nawet klapsów, chociaż wiele mnie to kosztowało bo moja cierpliwość została wystawiona na ogromną próbę. Nie wiem czy Bobas ma już dość tych upałów (od kilku dni znowu żar leje się z nieba a popołudniami jest ok. +35 stopni) czy może to kolejne uczulenie na jakieś papu (swędząca skóra) a zapewne wszystko po trochu a odbić sobie można na mamie. No ale życie to nie bajka i  nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
Wczoraj natomiast Bobas dokazywał, ale już normalnie. To znaczy postanowił pomóc mi w porządkach w kuchni i postanowienie niniejsze niezwłocznie wprowadził w czyn:
 
 
Powyciągał czyste garnki z szafki i wrzucił do zmywarki (usiłował ją też zamknąć i włączyć, ale coś mu przeszkadzało...) a jabłka powyciągał z koszyka i wsadził do mikrofalówki. Na szczęście jeszcze nie potrafi włączyć tego urządzenia. Na koniec, po dobrze wykonanej robocie Smyk posilił się lodami czekoladowymi, które uwielbia i których potrafi zjeść prawie tyle co mamusia (tzn. DUŻO):
 
Będąc w kwestii kulinarnej, ostatnio Bobas asystował w robieniu naleśników. Pomagał mieszać składniki, trzymał mikser i patrzył jak je smażę - w odpowedniej odległości, na krześle i tylko po swojemu "mówił" mi, że gorące. A potem koniecznie musiał smarować naleśniki dżemem. W ogromnym skupieniu nabierał dżem ze słoika i rozsmarowywał na naleśniku. Przy okazji i szafka była z dżemem, i podłoga, i krzesło, i Bobas też. A na koniec Smyk ze smakiem spałaszował naleśnika zatopionego w dżemie. Do tej pory pluł naleśnikami, ale widać zrobione samodzielnie lepiej smakują bo zjadł prawie całego.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...