piątek, 30 marca 2018

Domek (2009-06-25)


Nasz dąb ma jakieś 40-50 lat. I jak go ktoś posadził, tak sobie rósł, a która gałąź uschła, to o ile sama nie spadła, nikt jej nie usuwał.

W końcu mąż postanowił przeczyścić drzewo i poucinać suche gałęzie.

Wlazł ochoczo na drzewo i zabrał się z werwą do roboty a my z Hultajstwem kibicowaliśmy mu z bezpiecznej odległości.
Pod dębem rósł stos gałęzi - nie wszystkie były suche, na niektórych zieleniły się liście, ale co tam!

Smyk domagał się wejścia na drzewo w celu pomagania tatusiowi, ale jego zachcianka tym razem nie została spełniona.

Kiedy tata już się wyżył i miał dość piłowania, Smyk został dopuszczony do sterty gałęzi piętrzącej się wokół pnia.

Stwierdził, że to wspaniały domek, poczym w nim "zamieszkał" - musiał się do niego wczołgać. I jeszcze domagał się, żebym do niego dołączyła...

Hultajstwo miał zabawę przez kilka dni - do czasu aż uporaliśmy się z gałęziami, pocięliśmy je na mniejsze kawałki i wyrzucili (część została zmagazynowana do palenia na kominku zimą).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...