Dzisiaj będzie jeszcze nieco w tematyce urodzinowo-prezentowej.
Wśród licznych prezentów Smyk dostał kilka takich, które ja cenię najbardziej: książki.
Dwie z nich przebyły długą drogę z Polski przez Francję: album o
pająkach (och, gdybyście mogli zobaczyć ten błysk w oku mojego
dziecięcia!) oraz "Trzy psy przyszły" Marcina Brykczyńskiego (nie zliczę
ile razy już czytaliśmy od czasu, kiedy wyciągnęliśmy z koperty -
ostatni raz wczoraj przed snem). - Wielkie podziękowania dla Pszczółek!
Trzecia książka jest po angielsku "Big words for little people"
(Duże, w domyśle trudne, słowa dla małych ludzi), i w przystępny sposób
wyjaśnia znaczenie niektórych trudnych, także do wymówienia, słów typu privacy (prywatność), impossible (niemożliwy), patience (cierpliwość), consequence (konsekwencje), love (miłość), respect (szacunek) - to tylko niektóre.
Wieczorem, leżeliśmy sobie w trójkę w łóżku i czytaliśmy, ćwicząc na
głos wymowę. Smyk się trochę wstydził na początku, więc tata udał, że to
też dla niego trudne i skończyliśmy na chóralnym ćwiczeniu wymowy
najtrudniejszych słów oraz na wymyślaniu innych kontekstów obrazujących
ich zastosowanie poza tymi podanymi w książce.
I przypomniało mi się wtedy, jak to już ponad miesiąc temu Smyk zaskoczył mnie znajomością innego trudnego wyrazu.
Kiedy dzieci w przedszkolu przerabiały literkę D, pani zabrała ich na spacer i opowidała o drzewach liściastych. Deciduous trees (drzewa tracące jesienią liście) zaczyna się wszak na D.
Ale zaskoczenie przyszło kilka dni później, kiedy to wracając do domu
ulicą, po obu stronach której rosną stare, liściaste drzewa, mieniące
się wówczas żółcią i czerwienią, których rozlegle korony stykają się ze
sobą tworząc baldachim, tunel, otóż jadąc sobie i kontemplując piękno
tego miejsca, dobiegł mnie z tylnego siedzenia głos Hultajstwa:
- O ja pamiętam! Deciduous trees! Lose leaves in fall!
I szczęka mi opadła i zagubiła się pod fotelem, i niemal pękłam z
dumy, że mój Maluszek zapamiętał takie trudne słowo - wraz z definicją.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz