Tym razem jest to przepięknie wydana książka o Smokach.
Szczęście Hultajstwa sięgnęło zenitu. Teraz ma książki (po polsku!) o dinozaurach, pająkach i smokach. Obawiam się, że jeśli dostałby jeszcze album o rekinach, to chyba by ze szczęścia eksplodował...
W piątkowy wieczór doszło też do zabawnej, z mojego punktu widzenia, sytuacji.
Wpadli do nas sąsiedzi ze swoimi trzema wnuczkami żeby złożyć Smykowi spóźnione życzenia urodzinowe. Jedna z dziewczynek przyniosła ze sobą napój w butelce z zamknięciem, którego się nie odkręca, a jedynie pociąga, wkłada do buzi i wtedy można się napić. Napój postawiła na stoliku i zajęła się zabawą. Kolorowy napój przyciągnął uwagę Smyka, który w pewnym momencie nie zniósł pokusy, i poczęstował się. Biorę go na stronę i pocichu pytam po polsku:
- Synku, to nie twój soczek, kto Ci go pozwolił pić?
- Tata...
- Tak? Bo to nie jest twój soczek tylko Szarlot. Ona brała go do buzi i teraz na tej butelce są jej zarazki. Chcesz, żeby Ci wygniły ząbki tak jak jej?
- Nie...
Dygresja:
Córki sąsiadów nie uważają za stosowne dbać o mleczaki swoich pociech, i
rzeczywiście 4-letnia Szarlot nie ma już większości zębów, a resztki
tych co ma są czarne, co Smyk sam zauważał już wielokrotnie.
Smyk wybiegł z pokoju, najpierw myślałam, że zawstydzony sytuacją, ale po chwili zdało mi się, że słyszę dźwięki dobiegające z łazienki. Idę sprawdzić. W łazience spłakany Smyk ostro szoruje zęby.
- Mama ja nie cie zieby mi źgniły zięby! Buuuu!!!
- Nie zngniją ci...
- Ale...
- Nie zgniją, szybko tu przbiegłeś je umyć, jeszcze dodatkowo wypłukamy płynem.
Okrutna lekcja, ale mam nadzieję, że już się Smyk nigdy nie chwyci tego, co kto inny wkładał do buzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz