Na
szczęście nie tylko Thomasami, które są dość drogie - każdy pociąg,
każda lokomotywa to dla Smyka skarb największy, którego broni z
poświęceniem godnym lepszej sprawy.
Tylko mama i tata są godni ich dotkąć.
Każda
inna osoba nie może się nawet do nich zbliżyć, co jak łatwo się
domyślić stanowi powód łez i awantur wśród kolegów Hultajstwa.
W
naszym domu mamy obecnie niezłą parowozownię: są dwie sympatyczne
lokomotywy z serii Thomas (Thomas oraz Percy), jest lokomotywa, która
gra a po naciśnięciu na komin jedzie (kupiona na yard sale za 25
centów), jest kolejka z Ikei (lokomotywa plus 3 wagoniki), drewniany
pociąg (lokomotywa plus 2 wagoniki) na zasadzie klocków - można dowolnie
kombinować z układem klocków w wagonikach, oraz bardzo wiekowa już
lokomotywa, którą mama mojej koleżanki z pracy wygrzebała z dna jakiejś
szafy, a która zapewne kiedyś cieszyła oko jednego z jej dorosłych już
dzieci. Lokomotywa również rozkłada się na części składowe.
O małej plastikowej ciuchci do kąpieli chyba już nawet nie warto wspominać...
Hultajstwo
najbardziej cieszy kiedy poukłada te wszystkie zabawki wokół siebie,
ewentualnie usiłuje przewozić większe na mniejszych. Kolejka z Ikei ma
też tory, które układa się w ósemkę, więc skład pędzi po nich przy
akompaniamencie w wydaniu Smyka: du duuu!
W drodze do przedszkola przejeżdżamy nad torami kolejowymi. Czasami stoją tam na bocznicy składy kolejowe ku radości Hultajstwa.
Ale apogeum szczęścia nastąpiło, kiedy będąc w Polsce, dziecko zostało zabrane na przejażdżkę prawdziwym pociągiem.
Tylko potem nie chciało opuścić dworca kolejowego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz