Smyk zaliczył już wprawdzie sporo tych pierwszych razów w różnych kategoriach, ale i wiele jeszcze przed nim.
W miniony weekend zaliczył ten pierwszy raz w dziedzinie kinematografii - zabrałam Smyka do kina na film Horton słyszy Ktosia.
Najpierw
uprzedziłam Małego, że kino to takie miejsce, gdzie jest ciemno i jest
taki bardzo duży telewizor, i że tam pojedziemy obejrzeć bajkę.
Hultajstwo
wie co to telewizor a i pojęcie duży nie jest mu obce, ale wielkość
ekranu chyba przerosła jego wyobraźnię - mimo, że film ten puszczali w
samolocie (kiedy to Smyk nie był nim zupełnie zainteresowany) przez
godzinę siedział mi na kolanach zupełnie bez ruchu i co jakiś czas
sprawdzałam, czy moje dziecko nie zasnęło. Ale nie! Po prostu nie mógł
oderwać wzroku od ekranu.
Do kina wybraliśmy
się dość późną, wieczorową porą, ale wiadomo było, że tego dnia (4
lipca) nie pójdziemy spać o tej porze co zazwyczaj - na naszej ulicy,
jak i w całym mieście, stanie, kraju, cały dzień trwała nieprzerwana
kanonada a punkt kulminacyjny nastąpił około godziny 22.00. Na ulicę
wylegli wszyscy okoliczni mieszkańcy aby podziwiać fajerwerki a Smyk się
przestraszył i salwował się ucieczką najpierw w ramiona mamusi a potem z
tatą do domu. Do dzisiaj przeżywa jak to było strasznie głośno, robi
wielkie oczy i woła głosem pełnym grozy Bam! Bam! Bam! wskazując przy tym na ulicę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz