Piątek, mimo że zaczął się niemiło, okazał się całkiem udanym dniem.
Po pracy i ostatnich zakupach zabraliśmy się z Hultajstwem za pisanki.
Wyglądało to tak, że ja wszystko przygotowałam, a Smyk wytrwale
moczył ugotowane jajka w barwnikach. Nie interesowało go bardziej
wyszukane ozdabianie, więc tylko na szybko napisałam białą woskową
kredką na trzech jajkach Krzyś, tata i mama.
Jeszcze w czwartek upiekłam jedno ciasto, w piątek wieczorem sernik.
W sobotę gościliśmy u siebie znajomych z dziećmi na Egg Hunt.
Tradycję zapoczątkowała w ubiegłym roku nasza koleżanka.
Kiedy dzieci bawiły się w domu, zajączki, czyli mamusie, rozsiały po ogródku 120 jajek.
Pogoda sprzyjała - nie padało.
Piątka dzieciaczków w mgnieniu oka wyzbierała niemal wszystkie
jajka (kilka się ostało niezauważonych - w niedzielę wyzbierał je mąż).
A potem w domu zaczęło się otwieranie jajek i to dopiero była zabawa!
Umówiłyśmy się, że w tym roku w środku będzie jak najmniej słodyczy i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Kurczaki, dinozaury, miękkie piłeczki, plastiowe zwierzątka, korale - odkrywanie coraz to nowych rzeczy ukrytych w jakach bardziej ucieszyło dzieci niż kolejne słodycze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz