Zeszły tydzień telewizyjnie minął nam pod znakiem Kubusia Puchatka
(DVD z biblioteki), ale tym razem nie oglądaliśmy klasycznych przygód
misia znanych z książeczek pana Milne, ale wariacje na temat.
No właśnie, wariacje.
Najpierw pomysł obchodzenia święta dziękczynienia w Stumilowym
Lesie wprawił mnie w osłupienie - ciekawa jestem ilu Amerykanów zdaje
sobie sprawę, że A. Milne był Anglikiem i raczej prawdopodobieństwo, że
świętował w czwarty czwartek listopada objadając się indykiem jest
raczej niewielkie.
Potem przyszło jeszcze kilka refleksji związanych z tematem, ale nawet już mi się nie chce na ten temat pisać.
W każdym razie fabuła jest mniej więcej taka: zwierzątka szykują
się do obchodów święta dziękczynienia. Każdy ustawia na stole to, co
lubi najbardziej, aż pojawia się Królik, krytykuje obecność miodu i
żołędzi na stole, i stwierdza, że bez indyka i żurawin święto nie ma
racji bytu.
Poczym, jak to Królik, rozdziela reszcie zadania do wykonania.
Puchatkowi i Prosiaczkowi przypada zdobycie indyka.
I tu pojawia się problem: ani Puchatek, ani Prosiaczek nie wiedzą
jak wygląda prawdziwy indyk. Swoje poszukiwania opierają na rysunku
Królika i swoich własnych domysłach.
W wyniku kombinacji tychże, dodatkowo przetwożonej przez wyobraźnię
Smyka otrzymujemy obraz indyka - potwora, z czterema zębami, który
zjada Prosiaczki:
Zdjęcie powyżej przedstawia indyka namalowanego akwarelami przez
Hultajstwo, którego nadal fascynują wszelkie potwory, strachy,
drapieżniki i wszystko co równie straszne.
W tym tygodniu oglądamy na zmianę "Kung Fu Panda" i "Toy Story 2", więc do łask powróciły koniki a dom wypełnia okrzyk "I ha ha!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz