Ponieważ został mi skrawek materiału po uszyciu sukienki,
którego oczywiście szkoda mi było wyrzucić, postanowiłam połączyć go z
resztką kanwy (też nie mogłam się przemóc, żeby tak po prostu wyrzucić
do kosza) i tak powstały kolejne saszetki na lawendę:
Schematy haftów można znaleźć na tym blogu.
Ponieważ kanwa to osiemnastka, więc użyłam pojedynczej nitki -
cieniowanej fioletowej ze zbioru nieopisanych nitek zakupionych swego
czasu na yard sale.
Pierwotnie, saszetki miały zostać ofiarowane w prezencie. Z uwagi na pewne niedociągnięcia, postanowiłam zatrzymać je u siebie.
Haftując serduszko z kokardką (poniżej) ukłułam się i kropelka krwi poplamiła kanwę.
Nie zaprałam odrazu i niestety plamka została, choć może nie widać tego na zdjęciu.
S
ame saszetki wyszły nieco za wąskie, i dlatego wiązanie wstążeczek jest takie kombinowane.
Ale przynajmniej udało mi się równo przyszyć kanwę do materiału, a jeśli chodzi o mnie to dość spore osiągnięcie.
Zostało mi jeszcze troszkę tego fiołkowego materiału, a i kanwy
posiadam nieco resztek i reszteczek, więc pewnie nie będą to ostatnie
drobiazgi tego typu.
Szaf, szafek, pawlaczy i komódek mamy wbród - pochłoną jeszcze sporą ilość saszetek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz