Będąc w niedzielę w sklepie, kiedy już wybraliśmy wśród jedynych
150-ciu kranów nasz nowy kran do kuchni, postanowiliśmy dać się wybiegać
dziecku - w końcu w sklepie jest więcej na to miejsca niż w domu.
Hultajstwo z poświęceniem uprawiało biegi z przerwami na trenowanie
kondycji mamusi czyli każąc wozić się szybciej wózkiem na zakupy.
Poszliśmy
obejrzeć resztę armatury oraz szafki kuchenne. Kto wie? Może w końcu
trafię w totka (gram sporadycznie) i wystąpi nagła potrzeba
zagospodarowania kilku milionów dolarów?
Tym
razem nastąpił cud, czyli udało nam się znaleźć szafki, które spodobały
się i mi i mężowi a w zasadzie to całej naszej trójce.
Hultajstwu
najbardziej spodobały się marmurowe blaty na które się wdrapywał oraz
dolne szafki, do których z uporem maniaka właził i kazał zamykać
drzwiczki.
To ostatnio jedna z jego ulubionych zabaw.
Wywala
cały sprzęt z upatrzonej szafki kuchennej (tej z robotami kuchennymi) i
pakuje się na półkę zamykając drzwiczki od środka.
W sklepie nie miałam przy sobie aparatu, ale w domu zabawa została uwieczniona:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz