Pewnie to dlatego, że 6 grudnia bywał w Polsce, a Polakach mieszkających tak daleko zapomniał...
Ale może zawita do nas w drugim terminie, w końcu Santa szaleje po stanach w Boże Narodzenie, rankiem.
Oj,
niezły mątlik będzie miało to moje dziecko w głowie. Bo w moim
rodzinnym domu, prezenty przynosił pod choinkę Aniołek. Zawsze tak
utrafił między kolacją a zmywaniem naczyń w kuchni, kiedy to my z
bratem, bardzo grzeczne
dzieci, pomagaliśmy wycierać talerze (ciekawe, że przy każdej innej
okazji talerze sobie ociekały na suszarce a tylko po Wigilii trzeba było
je wycierać...).
A tutaj Mikołaj wciska się przez komin (nie
wiem jak się on wciśnie przez ten nasz wąziutki, może trochę schudł
biegając po Polsce z tymi worami prezentów). I to w Boże Narodzenie
rankiem i zostawia prezenty w skarpetach. A my skarpetek odpowiednich
nie mamy. Jeszcze się nie zamerykanizowaliśmy odpowiednio...
Ale zamówienie na prezent mamy i to jak najbardziej.
Mikołaju! Byliśmy w tym roku BARDZO grzeczni, więc bardzo cię prosimy o nowe łożko.
No
bo niby mamy na czym spać, nieco ponad 3 lata temu kupiliśmy sobie dość
szerokie, bo dwumetrowe łoże, tyle, że materac się nieco rozskrzypiał
po jakimś czasie i teraz kiedy tylko jedno z nas przewraca się na drugi
bok, skrzypieniem budzi drugą osobę. O natężeniu skrzypienia podczas
innych czynności nie wspomnę...
Na dodatek Hultajstwo zaanektowało nasze łożko jako swoje i nawet zaczął znaczyć teren moczem.
Kilka
dni temu mąż wpadł na pomysł, żebyśmy sami sobie zrobili prezent
gwiazdkowy w postaci nowego łóżka z pominięciem niespodzianek pod
choinką. Obawiam się jednak, że jeśli prawdziwy Swięty nas nie obdaruje
to jeszcze trochę będziemy musieli skrzypieć, bo po dzisiejszych
dokonanych przeze mnie zakupach na łożko już nic nie zostało.
Bo ja właśnie dzisiaj kupiłam chłopakom bilety do Polski.
Jakiś
czas temu zostałam członkiem Uniteg Mileage Plus i właśnie
dozbieraliśmy mil na zakup jednego darmowego biletu na podróż do Polski.
Pełna optymizmu weszłam wczoraj na stronę United i dowiedzałam się, że
nie obsługują wybranego przeze mnie miasta. Po krótkiej konsultacji z
kolegą, który wraz z całą swoją rodziną lata na darmowych biletach do
Polski chwyciłam za słuchawkę telefonu. Ta głupia maszyna za nic nie
mogła zrozumieć nazwy miasta ani po polsku ani po angielsku. Po półtorej
godzinie na telefonie poległam.
Dzisiaj rano ponownie ruszyłam do boju, ale tym razem zmądrzałam i zaczęłam wołać Agent zaraz przy pierwszych opcjach menu, żeby porozmawiać z żywym reprezentatem linii lotniczych a nie z maszyną. (Tak
przy okazji i nie na temat to rozmawiając z trzema kolejnymi osobami
pozbyłam się resztek kompleksów odnośnie mojego akcentu - nie ma to jak
pogadać po angielsku z kimś z Indii i odrazu człowiekowi wydaje się, że
mówi najwspanialszą angielszczyzną).
Konia z rzędem
temu, komu uda się dostać darmowy bilet na okres wakacyjny! Od połowy
kwietnia do końca września udało mi się znaleźć jeden dostępny termin (z
minimalną ilością przesiadek), a główny problem to powrót do stanów, bo
do Polski jest w miarę sporo wolnych miejsc w darmowej puli, ale z
Polski to już nie. Wydawało mi się, że skoro dolar taki tani, to Rodakom
nie opłaca się już tutaj przylatywać ciułać dutki, ale widać za to inni
przylatują w celach turystycznych, bo tanio...
Zarezerwowałam
ten bilet i nawet się początkowo ucieszyłam bo po zaledwie dwóch
godzinach na słuchawce udało się dostać akurat taki termin, który
Tomkowi najbardziej odpowiadał. Zostałam brutalnie ściągnięta na ziemię
kiedy dowiedziałam się ile kosztuje bilet na te same połączenia dla
Bobasa: 1784.42$ plus 70.72& podatki za Tomka co daje 1855.14$.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz