W piątek Bobas jak zwykle troszkę broił: podlewał wszystko i
wszystkich, zrywał truskawki i maliny, porzeczki, zjeżdżał na
zjeżdżalni, ale przyszedł czas, że mama musiała zabrać się za obiad,
więc manewry zostały przeniesione do pokoju. Szkrab usadowił się na
rozłożonej wersalce (ostatnio jego ulubione miejsce brykania) z miseczką
winogron w łapce, siedział sobie i zajadał a ja poszłam do kuchni
obierać ziemniaki.
Nagle zapadła idealna cisza. Totalne NIC.
Rzuciałam wszystko i pędem do pokoju, bo wiadomo, że taka cisza jest
złowroga - oznacza, że Bobas wymyślił coś EKSTRA i jest tak zajęty
kombinowaniem, że nie marnuje swojej uwagi na śpiewanie czy nawet
sapanie.
Wpadam do pokoju i co widzę? Dziecko leży sobie na brzuszku i ... śpi!
Pierwszy raz tak SAM zasnął.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz