Dzisiaj rano przy śniadaniu, Bobas wyciągnął z koszyka z owocami
stojącego na stole jabłko, pokazał mi je, potrząsnął nim i powiedział apple (jabłko). Wolałabym, żeby to powiedział po polsku, ale i tak ogromnie się cieszę z kolejnego opanowanego słowa.
Ostatnio Smyk namiętnie ćwiczył słowo abul, co ma oznaczać arbuz - zdecydowanie ulubiony owoc, nawet przed jabłkiem. Potrafi podejść do lodówki, wskazać na nią i powiedzieć abul - co ma oznaczać, że ma ochotę na arbuza. Nie wspominając nawet ILE potrafi wtrąbić arbuza na raz.
czwartek, 29 marca 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz