Jak wiadomo Hultajstwo uwielbia kosiarki i koszenie.
Nigdy tacie nie przepuści i zawsze koszą razem.
Nie inaczej było w Polsce, tyle, że tym razem Smyk kosił nie z tatą, ale z dziadkiem.
My mamy kosiarkę na benzynę, dziadek na prąd.
Kosili i kosili, aż dziadek miał już dość, ale Hultajstwo ma niespożyte siły i domagał się więcej.
No to dziadek cichcem wyciągnął wtyczkę z kontaktu i oświadczył wnukowi, że koniec koszenia bo kosiarka się zepsuła.
Ale Smyka nie tak łatwo nabić w butelkę!
Ujął
kabel w dłoń i jak po sznurku dotarł do kontaktu, gdzie zdiagnozował
naturę problemu, poczym naprawił kosiarkę... wkładając wtyczkę na powrót
do kontaktu.
Następnym razem dziadek będzie się musiał nieco bardziej postarać!
Smyk asystował także dziadkowi podczas koszenia tradycyjną kosą.
Bardzo
mu się to spodobało. Już po powrocie dorwał w szopce kawałek
zeszłorocznej konstrukcji pod siatkę, która broniła ptakom dostępu do
truskawek: dwóch rurek PCV, tak złączonych, że tworzyły literę L. W
oczach dziecka to wypisz wymaluj kosa dziadka! No i kosiło dziecko trawę
tą swoję kosą.
PS do wpisu o liczeniu:
W miniony weekend Smyk zaskoczył nas liczeniem (na razie do dwóch).
Będąc
w parku bawiliśmy się szyszkami. Między innymi układaliśmy szyszki w
rządku i liczyliśmy, tzn. głównie ja liczyłam po polsku, Hultajstwo
dotykało i pokazywało na paluszkach ile szyszek. Nagle sam z siebie
zaczął je liczyć:
- A łana, a tuła, a XXX... (Od angielskiego "one two" czyli "jeden dwa") Kolejnych liczebników w wykonaniu Hultajstwa nie dało się zidentyfikować.
Jak
rządek szyszek zrobił się dłuższy i Smyk nie znał już dalszych
liczebników to poradził sobie tak, że przy każdej dodanej szyszce mówił "A łana" (one).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz