W grudniu zrobiłam z resztek włóczki kamizelkę dla Smyka.
Zakładałam
Mu ją od święta, aż w okolicy Wielkiej Nocy doszłam do wniosku, że tym
sposobem niewiele w niej pochodzi zanim wyrośnie i zaczęłam mu ją
zakładać na co dzień.
Pierwszego dnia, kiedy poszedł w niej do przedszkola, „napadła" mnie pani przedszkolanka, żeby jej taką zrobić.
No może niekoniecznie taką samą, ale kamizelkę ogólnie rzecz biorąc.
Z jakiejkolwiek włóczki, w dowolnym stylu - jak będę uważała za stosowne.
Ponieważ
wówczas byłam zajęta innymi rzeczami, które chciałam najpierw
pokończyć, kamizelka musiała poczekać. Ale i na nią przyszła kolej:
Zużytkowałam na nią niecałe dwa motki melanżowego akrylu, który
kiedyś kupiłam już nawet nie pamiętam na co. Benita wybrała sobie ten
melanż spośród kilku włóczek, jakie przedstawiłam jej do wyboru.
Nie
jestem zwolenniczką splotów w przypadku melanżu, ale ponieważ przyszła
właścicielka kamizelki bardzo jakiś chciała, więc zastosowałam bardzo
rzadko przeplatane warkocze.
Ponieważ robiłam na drutach 4 mm, robiło mi się szybko i przyjemnie, pomijając uwagi męża na temat „paskudnego" koloru.
Właścicielka kamizelki jest zadowolona.
Ja też. Jeszcze jakieś 25 lat i powinnam wyrobić swoje włóczkowe zapasy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz