Smyk bardzo lubi jagody. I te świeże i te mrożone.
Oglądając bajkę, trzyma na kolanach miseczkę z jagodami i zajada.
Do tej pory kupowałam jagody w sklepie, ale ostatnio uznałam, że
Hultajstwo jest już wystarczająco duży, żeby sam trochę pozbierał tego
swojego przysmaku.
Mamy wprawdzie w ogródku cztery krzeczki jagodowe, ale ciągle jeszcze są niewielkie i owoców na nich tyle co kot napłakał.
Ale zupełnie blisko, zaledwie 3 mile od naszego domu jest farma z organicznymi jagodami.
Zajechaliśmy tam wczoraj rano, dostaliśmy wiaderko i ruszyliśmy z jagodowy zagajnik.
Tutejsze jagody to znane w Polsce "borówki amerykańskie".
Krzaki dorastają do półtora metra wysokości a owoce są ogromne w
porównaniu z tymi europejskimi. Mają też inny sok - nie brudzą tak jak
ich kuzynki ze starego kontynentu.
Smyk dzielnie zbierał jagódki do swojego małego kubełka, a co
uzbierał tyle, że mu zakryło dno, siadał na trawie i pałaszował cały
zbiór. Ja też nieźle się objadłam, ale udało mi się uzbierać pół
wiaderka zanim Hultajstwo najadł się do syta, wybiegał między krzakami,
znudził się i zaczął marudzić, że chce już do domu.
Z tego co nazbieraliśmy (zapłaciliśmy 8 dolarów), zamroziliśmy dwa
galonowe woreczki na zimę, sporo zostało do podjadania kiedy kogoś
najdzie ochota, a w przyszły weekend znowu wybieram się na jagodową
farmę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz